Byłem z nożem w miejscu publiczny.
Od zawsze noszę przy sobie jakieś ostrze. Czy to mały scyzoryk czy jakiś większy nóż.
Ktokolwiek się o tym dowie od razu pyta: Ale po co Ci to?
Nie znam jednej prostej odpowiedzi ale w ciągu dnia kilka razy sięgam po niego. A to aby otworzyć jakąś paczkę lub list. Innym razem aby odciąć coś. Często w różnych marketach aby rozciąć jakąś zgrzewkę i kupić pojedynczy produkt. W ten sposób przez wiele lat „zajeździłem” już parę scyzoryków.
Kilka miesięcy temu kupiłem sobie dość solidny nóż ze stałym ostrzem o długości 11cm. Nie jest to maczeta ani nóż Rambo ale jest dość pokaźny. Ponieważ nie mieści mi się do kieszeni tak jak zawsze mam w zwyczaju nosić scyzoryki więc mam do niego stosowną pochwę przypinaną do paska. Tak też go zamontowałem. Po wielu próbach jego ustawienia w końcu znalazłem miejsce i sposób tak by mi nie przeszkadzał i nie uwierał nacodzień.
Ponieważ uważam, że noszenie na widoku noża czy broni w Polsce budzi nie zdrowe zainteresowanie chowam go pod koszulką. Jednak czasami jak się pochylę czy wykonam jakiś inny gwałtowny ruch zdarza się że koszulka się podwinie i wtedy go doskonale widać. Na początku obawiałem się tego nie zdrowego zainteresowania i bardzo pilnowałem aby go nie było widać jednak z czasem okazało się że nikt nie zareagował, dosłownie nikt.
Byłem zaskoczony gdy w markecie schylając się po coś z dolnej półki odchyliła mi się koszulka a obok stała młoda kobieta z małym dzieckiem. Spojrzała na mnie, na nóż odwróciła się i zajęła swoimi zakupami. Na jej twarzy nie zauważyłem kompletnie żadnej reakcji ani strachu ani pogardy tak jakby to było zupełnie normalne. Przez te kilka miesięcy miałem wiele podobnych sytuacji.
I to utwierdza mnie w przekonaniu, że polskie społeczeństwo nie boi się ludzi „uzbrojonych” pod warunkiem że zachowują się normalnie i zgodnie z prawem.